Google+

sobota, 26 października 2013

1011111: (RoboHollywood)

    Nareszcie udało mi się znaleźć chwilę na obejrzenie "Grawitacji". Minęły 3 dni, a ja do tej pory jestem pod wrażeniem. Jedno, czego nie można jej odmówić, to oszałamiające piękno i ujęcia wciągające w sam środek filmu. Wspominam o tym na Twoim Robocie, bo "Grawitacja" bez robotów byłaby nic nie warta. Dlaczego? Bo to właśnie roboty ją nakręciły. Uwaga, będzie ładnie!


    Pomysł wykorzystania robotów do tworzenia niesamowitych ujęć zrodził się w... mojej głowie. Poważnie, chciałem zamocować na robocie cyfrówkę i zrobić parę fajnych ujęć własnego samochodu, ale zabrakło mi na to czasu. Nie byłem jednak pierwszy. Tak na prawdę nie wiadomo kto był. W każdym razie roboty wchodziły do kinematografii już w czasach "Gwiezdnych Wojen". Były to jednak proste, dedykowane konstrukcje, w zasadzie sterowane wysięgniki, które pozwalały kręcić sceny przelotu kamerą po planie. Ze względu na koszty i ograniczone możliwości wymarły wraz z rozwojem komputerowych efektów specjalnych. Roboty powróciły do tworzenia filmów w 2008 roku, kiedy to założyciele projektu Bot&Dolly kupili kilka używanych robotów i zamontowali na nich kamery. Zaczęło się od kręcenia reklam i podobnych krótkich form, jak ta poniżej:



    Na filmie "Immigrant" widzicie jeszcze starego Fanuca S-430. Dziś Bot&Dolly posiada 2 własne, w zasadzie bliźniacze platformy, oparte na robotach przemysłowych KUKA, posadowionych dodatkowo na torach jezdnych, co zwiększa ich możliwości ruchowe i tym samym przydatność na planie. Obie są wyposażone w system sterowania automatycznie generujący ścieżki ruchu robotów na podstawie tego, co twórcy animacji klikają w oprogramowaniu, którego na co dzień używają. Tak wygląda efekt w skrócie:



    Flagowa platforma Bot&Dolly to IRIS, wykorzystujący potężną KUKĘ KR 500 - taką jak ta, na której swój symulator zbudował DLR. IRISa używa się na planie do wszystkiego - od machania kamerą z niedoścignioną płynnością, precyzją i szybkością, przez operowanie reflektorami i ekranami odbijającymi światło aż po... poniewieranie aktorami. Ci z Was, którzy widzieli już "Grawitację" (pozostałym polecam, najlepiej w dobrym 3D!) zapewne kojarzą scenę, w której Sandra Bullock przeszukuje opuszczoną stację ISS. W rzeczywistości wzdłuż zmontowanej w studiu makiety wnętrza ISS sunęła podwieszona do IRISa.




Panie i Panowie, poznajcie IRISa:


   Drugie z rozwiązań to SCOUT - mniejszy brat IRISa, służący głównie do kręcenia scen typu "tabletop", czyli raczej bliskich ujęć niedużych przedmiotów. Tutaj w zasadzie ograniczono się do operowania kamerą, ewentualnie źródłem światła. Zastosowany robot to KUKA KR 6, który z jednej strony ma nieduży udźwig (jak łatwo się domyślić, 6kg), ale z drugiej jest dużo mniejszy niż KR 500, dzięki czemu dużo lepiej radzi sobie właśnie w ciasnych przestrzeniach i szybkich zwrotach.

   Nie wiem dlaczego w tym filmie autorzy wprowadzają jakąś schizofrenię oznaczając SCOUTa jako IRIS, niemniej jednak nadal dobrze przedstawia on naturę SCOUTa.



    Teraz chciałem Wam zaprezentować jeszcze coś ciekawego od Bot&Dolly. Powinienem w tym celu wybrać jeden, może dwa filmy, ale nie mogę się zdecydować, co chciałbym pokazać. Wszystkie oglądałbym do znudzenia, więc jeśli efekty pracy IRISa i SCOUTa robią na was wrażenie, to po prostu przejrzyjcie jeszcze kilka innych dzieł robotów:

Projekt BOX. Dla chętnych poniżej jeszcze "making of", na którym widać w jaki sposób obsługują roboty animatorzy filmów.





IRIS w czasie kręcenia weryfikacji koncepcji (proof of concept) walk kung-fu w nadchodzącym "47 Roninów" (uwaga, opowiada Keanu Reeves!):



IRIS zatrudniony do projektu Kinetisphere z okazji uruchomienia platformy Nexus Q:



I jeszcze SCOUT zatrudniony do pracy przy (trochę pośredniej) reklamie Chevroleta Sonic (u nas znany jako Aveo):



Oficjalna strona Bot&Dolly: KLIK

Kanał Bot&Dolly na YouTube: KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz